Jeśli jakimś cudem tu trafiłeś/aś i chcesz to czytać, zacznij od mojego pierwszego posta. Naprawdę, dobrze Ci radzę.

sobota, 31 marca 2012

NO proszę!
Odezwij się!
Dla czego dopiero, gdy piszę, że jestem żałosna a mój blog do niczego ktoś komentuje post w którym to oznajmiam i pisze, że wcale tak nie jest?
Czy to jedyny sposób, w jaki mogę zwrócić na siebie Twoją uwagę?
A więc proszę- Jestem żałosna, a mój blog do niczego.
No i aż ktoś nie zacznie mądrze komentować moich postów (co znaczyłoby, że jakoś docieram do ludzi) nie będę pisać.
Umówmy się na 5 mądrych komentarzy.
Czas start.

Aha, no i przypominam, że nie musisz być blogerem, żeby skomentować.

Tik tak tik tak, posty czekają na opublikowanie...
"Niech się stanie światłość"
Tak mógł powstać świat. Ale bez mówienia.
Po prostu, powstał.
Wydaje mi się to lepszym pomysłem, niż Wielki Wybuch.
Serio.
Łatwiej jest mi wyobrazić sobie, że coś po prostu powstało, niż że najpierw była jakaś mała cząsteczka (no helloł! ona też z czegoś musiała powstać!) i ona wybuchła, no i powstała przestrzeń kosmiczna o nieskończonej wielkości.
Ale moim zdaniem, najlepszą odpowiedzią na pytanie "Jak powstał świat?" byłoby po prost "Nie powstał, on tylko się zmieniał".
Na prawdę, sądzę, że wszechświat istniał zawsze, tylko przez rozmaite reakcje (chemiczne, jądrowe) zmieniał się, może zwiększał swoją objętość.

Przykro mi.
Ale prawdopodobnie Bóg nie stworzył świata.