Jeśli jakimś cudem tu trafiłeś/aś i chcesz to czytać, zacznij od mojego pierwszego posta. Naprawdę, dobrze Ci radzę.

środa, 4 kwietnia 2012

Sport... dotychczasowy wróg nr.1

Dziwnym zrządzeniem losu, ja- w podstawówce zawsze największy słabeusz, leszcz, cienias, który 60 metrów przebiec nie może (to się chyba nie zmieniło) jestem w mojej nowej klasie postrzegana (przez chłopców, którzy  jak na razie widzieli tylko jeden wf z moim udziałem) jako ktoś, kto świetnie gra w gry zespołowe i jest superwysportowany. No i rzeczywiście- ostatnio, gdy chłopcy (błagam, niech już nikt nigdy nie wymawia przy mnie formy "chłopacy" bo zatłukę) obserwowali naszą grę w kosza, z innych się śmiali (wszechogarniające piski i wrzaski parodiujące nasze kontakty podczas gry) no a na mnie patrzyli i krzyczeli z szacunkiem. No bo (mój powód do dumy) rzuciłam 5 koszy- jedyne podczas tej gry. Chyba dość w porządku gram w siatkę, tylko ciężko mi się zawsze zorientować gdzie poleci piłka i czy będzie aut czy nie.
No a wszystko dzięki tym trzem kilometrom, które przemierzam codziennie w drodze do szkoły i do domu, no i- oczywiście wzrostowi, którym to lubię się chwalić, więc zrobię to jeszcze raz- 180 cm.
Nie mam pojęcia, dla czego lubię to mówić, bo w końcu zawsze byłam najwyższa z klasy, no a w 6 klasie- nawet ze szkoły. Teraz się skończyło, kiedy to na korytarzach mijam licealistów i muszę zadzierać głowę, żeby na nich spojrzeć.

Post, z 4.04 ok. 18:45

Pokłóciłam się dzisiaj z panią od francuskiego.
No bo- sorry, miałam rację.
Mieliśmy sprawdzian z departamentów i regionów zamorskich Francji.
No i przepraszam, ale przy zdaniu, które przetłumaczone brzmiałoby "Prawo francuskie obowiązuje we wszystkich departamentach i regionach zamorskich" zaznaczyłam fałsz.
No i miałam rację.
Nawet w sprawie Polinezji Francuskiej wyszczególniono w podręczniku, że ma własne prawo, hymn i flagę.
No i nawet ta kobieta mówiła, że każdy z tych departamentów pa prawo ZBLIŻONE do francuskiego.
Ale nie, ona broni swojego, że wszędzie tam obowiązuje prawo francuskie.
No ale, do jasnej cholery. Wyobraź sobie, że masz ciastka. Tak? Masz to w głowie? Skup się na tym. To teraz wyobraź sobie, że rozdajesz po jednym każdemu koledze/koleżance.
Uznajmy, że te ciastka to piernikowe ludziki. No więc jedna osoba odłamie swojemu ludzikowi nogę, druga głowę, trzecia rękę, czwarta zrobi lukrowe guziki, piąta uśmieszek, szósta oczka. No i co? Czy to są wciąż te same ciastka?! NIE!!! Każdy może powiedzieć, że są to ludziki, no ale nie jest to ten sam, cały, niepomalowany ludzik, którego dałeś/aś kolegom/żankom .
Więc, prawo francuskie nie obowiązuje w każdym z regionów, bo wprowadzono pewne modyfikacje i ulepszenia jest to zatem inne prawo, no bo nie jest TAKIE SAMO. Czy to takie trudne do załapania?!
Klasztor Saint Michel, który strasznie, ale to strasznie chcę zboaczyć


Post, który powinien się tu znaleźć 2.04 ok godz.20

"Kupiliśmy Zoo"
Kolejny cudowny film.
No i nie tylko dla tego, że znowu zaczęłam dzięki niemu marzyć o posiadaniu domu jednorodzinnego, stajni, całego stada koni, lam, kóz, świń, pawi, małp, owiec, osłów i wszystkiego innego, co tylko dusza zapragnie. O posiadaniu farmy, własnego kawałka lasu i jeziora.
Nie tylko dla tego, że wątek miłosno-przyjazny dwóch bohaterów strasznie mi się spodobał i strasznie chciałabym, żeby coś takiego mi się przydarzyło i myślę, że każda równie pokręcona jak ja nastolatka wyobrażała sobie coś takiego z milion razy.
Ten film ma to COŚ.

Skapa stulecia: To tak wygląda Scarlett Johanson!!!  
Jedyne, co mi się  nie podobało, to wątek zmarłej mamy (choć, rzeczywiście stwórcy musieli wymyślić jakiś powód, dla którego facet w średnim wieku kupuje zoo) i problemów, z jakimi borykają się bohaterzy. Choć, może dla niektórych dziwny byłby film, w którym nie ingeruje się w głębie uczuć postaci, tylko pokazuje, jak sobie ludzie żyją we własnym zoo.
 Nie narzekam, film jest wspaniale cudowny.