Wow, połapałam się, że napisałam tu już o 5 filmach, w tym trzem poświęciłam całe posty. Piszę o tym, o czym myślę, a o filmach myślę często. W końcu to moja przyszłość.
O tak,
będę reżyserem i nic nie zdoła mi w tym przeszkodzić. Będę sławna. Złamię ten stereotyp mówiący, że reżyserem może być tylko mężczyzna.
Choć, może nie warto, skoro ostatecznie i tak umrę.
Jeśli jakimś cudem tu trafiłeś/aś i chcesz to czytać, zacznij od mojego pierwszego posta. Naprawdę, dobrze Ci radzę.
sobota, 7 kwietnia 2012
Mój tata kupił iPad'a.
I co na nim wygrawerował?
To, co mu powiedziałam.
Prawdziwa złota myśl.
Nie wieżę w Boga i w życie po śmierci.
Ale wierzę w to.
Nie w piosenkę.
Tylko w ideę, która zrodziła się stulecia przed jej powstaniem.
Reinkarnacja.
Czy to nie cudowne- wiedzieć, że nasza dusza nie zmarnuje się, że ktoś ją otrzyma?
Może to będzie mucha, może dżdżownica, może świnia, koń, krowa, małpa, paw albo człowiek, ale to, czego nie zrobiliśmy w tym życiu, choć teraźniejsi my nie będziemy o tym wiedzieć z pewnością zrobimy w następnym.
Boże!!!(którego nie ma) kim byłam w poprzednim wcieleniu? Jakąś psychopatką, że teraz przejmuję się każdym spojrzeniem i kocham wszystkich dookoła, no i moja odporność na ból w skali od 1 do 10 to -2?
Pewnie tak.
A kim będę w następnym wcieleniu? Czego mi brakuje?
Jutro Wielkanoc, a ja prawdopodobnie będę myśleć o tym przez całą noc.
Reinkarnacja, to moja optymistyczna wersja wydarzeń.
Bo najprawdopodobniej po śmierci nie dzieje się z nami nic. Jestem tego prawie pewna. Po prostu umieramy, kładą nas w piach i gnijemy, a dusza nie istnieje, rozum jest częścią ciała.
Ugh...
Co za ponure myśli przed rodzinnym świętem.
Wszystko przez Ciebie, panie Petrucci.
Chciałam napisać coś jeszcze, ale już nie pamiętam co to było.
Aha: Nie, nie wierzę w Boga, nie byłam w kościele od zakończenia 3 klasy (poza jedną pasterką i coroczną mszą w wielką sobotę) i w tym roku nie byłam poświęcić jajek.
I dobrze mi z tym.
Bo Biblię stworzyli ludzie, księżą, którzy prawdopodobnie chcieli podporządkować sobie jak największą ilość ludzi.
Teraz już skończyłam.
I co na nim wygrawerował?
To, co mu powiedziałam.
"...that after ve're gone
the spirit carries on"
Są to słowa samego John'a Petrucci'ego z piosenki "The spirit carries on", najbardziej mądrej i jednej z absolutnie najlepszej, mojej pierwszej ulubionej piosenki Dream Theater.
Prawdziwa złota myśl.
Nie wieżę w Boga i w życie po śmierci.
Ale wierzę w to.
Nie w piosenkę.
Tylko w ideę, która zrodziła się stulecia przed jej powstaniem.
Reinkarnacja.
Czy to nie cudowne- wiedzieć, że nasza dusza nie zmarnuje się, że ktoś ją otrzyma?
Może to będzie mucha, może dżdżownica, może świnia, koń, krowa, małpa, paw albo człowiek, ale to, czego nie zrobiliśmy w tym życiu, choć teraźniejsi my nie będziemy o tym wiedzieć z pewnością zrobimy w następnym.
Boże!!!(którego nie ma) kim byłam w poprzednim wcieleniu? Jakąś psychopatką, że teraz przejmuję się każdym spojrzeniem i kocham wszystkich dookoła, no i moja odporność na ból w skali od 1 do 10 to -2?
Pewnie tak.
A kim będę w następnym wcieleniu? Czego mi brakuje?
Jutro Wielkanoc, a ja prawdopodobnie będę myśleć o tym przez całą noc.
Reinkarnacja, to moja optymistyczna wersja wydarzeń.
Bo najprawdopodobniej po śmierci nie dzieje się z nami nic. Jestem tego prawie pewna. Po prostu umieramy, kładą nas w piach i gnijemy, a dusza nie istnieje, rozum jest częścią ciała.
Ugh...
Co za ponure myśli przed rodzinnym świętem.
Wszystko przez Ciebie, panie Petrucci.
Chciałam napisać coś jeszcze, ale już nie pamiętam co to było.
Aha: Nie, nie wierzę w Boga, nie byłam w kościele od zakończenia 3 klasy (poza jedną pasterką i coroczną mszą w wielką sobotę) i w tym roku nie byłam poświęcić jajek.
I dobrze mi z tym.
Bo Biblię stworzyli ludzie, księżą, którzy prawdopodobnie chcieli podporządkować sobie jak największą ilość ludzi.
Teraz już skończyłam.
Oglądałam dziś koncert Dream Theater z okazji 20-lecia z orkiestrą symfoniczną. Oczywiście w NY :(.
No i zagrali Całą CD2 "Six degrees of..."
No i zagrali Całą CD2 "Six degrees of..."
No i "Sacrificed sons", czyli piosenkę o World Trade Center
No ale za to, nie było "ENDLESS SACRIFICE" czyli ich najlepszej piosenki
"Surrounded"
I kilku innych, cudownych piosenek. Bo zagrali po jednej z każdej płyty i wybrali właśnie te średnie.
Ale i tak JEST TO NAJLEPSZY ZESPÓŁ NA ŚWIECIE I KONIEC!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)